Czerń i biel
Moim pierwszym aparatem była radziecka Smiena. Taki prosty w obsłudze sprzęt dla dzieci, z obrazkami pogody zamiast cyferek w miejscu ustawiania przesłony. Film przewijało się ręcznie, migawkę też trzeba było naciągnąć samodzielnie. Dawało do ciekawe możliwości (o czym przekonałem się kiedy zapomniałem przewinąć film i drugi raz naświetliłem tę samą klatkę kliszy). Ale nie o tym. W "pakiecie startowym" chrzestny, który był ofiarodawcą aparatu dołączył dwie rolki czarno-białego filmu ORWO. Całe 72 klatki tylko dla mnie. Szaleństwo. Ale dzięki temu mam sentyment do monochromatycznych zdjęć. Bo od nich zaczynałem. I dalej je lubię, choć nie są to zdjęcia domyślne dla cyfrowej lustrzanki. Ale mają w sobie "coś".